niedziela, 20 maja 2012

~ Rozdział 45.

OPOWIADA PAULINA


Ja z Tomem poszliśmy na basen. Przy zjeżdżalniach spotkaliśmy przyjaciół i razem znaleźliśmy miejsca dla nas.  Większość dnia spędziliśmy leżąc na leżakach. W porze obiadowej poszliśmy do pokoi odłożyć torby z rzeczami i poszliśmy do restauracji na obiad. Weszliśmy do  restauracji. Nałożyliśmy jedzenie i podeszliśmy do stołu. Zaczęliśmy jeść i po jakieś godzinie wyszliśmy z restauracji. Wychodząc z niej rozdzieliliśmy się i każdy z nas poszedł do swoich pokoi. Ja z Tomem poszliśmy do siebie. Tom otworzył drzwi i weszliśmy. Weszłam. Podeszłam do walizki i zdjęłam ja z półki. Podeszłam z nią do szafy i zaczęłam pakować nasze ubrania. W pokoju siedzieliśmy do 20. Byliśmy spakowani i ubrani w ciuchy na wylot. Nagle zadzwonił telefon. Odebrałam. To był telefon z recepcji. Pytano nas o ilość walizek, powiedziano o której wystawiać je za drzwi i powiedziało o której mamy zbiórkę w recepcji. Ja z Tomem wyszliśmy z pokoju. Poszliśmy na kolację. Ją zjedliśmy we dwoje, ponieważ nie spotkaliśmy naszych przyjaciół. Zjedliśmy w spokoju. Po godzinie wyszliśmy i poszliśmy na mały spacer po hotelu. Przy tym rozmawialiśmy o tym co będzie i co czeka chłopaków na koncercie w Polsce.  Przechadzka zajęłam nam kolejną godzinę.  Będąc niedaleko naszego pokoju skierowaliśmy się dokładnie do niego. Była już 22:40. Wystawiliśmy walizki za drzwi i poszliśmy do recepcji.Tam czekał już na nas przedstawiciel z biura podróży. Oddaliśmy karty od pokoju i ręczników i poszliśmy do autokaru. Zajęliśmy miejsca. W 20 minut dojechaliśmy na lotnisko. Musieliśmy czekać jeszcze półtora godziny. Czas zleciał szybko. Koło drzwi wyjściowych do busa ustawiła się kolejka. To oznaczało, że nasz samolot już jest i mamy wsiadać. Stanęliśmy w kolejce. Gdy była nasza kolej daliśmy bilety i weszliśmy z pomieszczenia i weszliśmy do busa. On po 10 minutach zaczął jechać. Po 5 minutach staną i otworzyły się drzwi. Podjechały schody do samolotu i wszyscy ludzie zaczęli się przepychać. My tak samo. W samolocie po zajęciu miejsc doszła do nas reszta przyjaciół. Oczywiście Max siedział z nami. Nathan z Majką i Sivą, a Jay z Justyną. Zaczął się lot. Zgasły światła i większość osób w samolocie zaczęło spać. Ja także przyszykowywałam się do spania, lecz Tom chciał jeszcze ze mną porozmawiać.
- Kochanie - powiedział.
- Słucham - odwruciłam głowę w jego stronę.
- A ja mam do ciebie prośbę.
- Tak...
- Jak już będziemy w Londynie zrobisz USG - zapytał łapiąc mnie za rękę.
- Kochanie, zrobię. Ja muszę to zrobić.  
- W sumie prawda.
- To jak mogę już spać? 
- Jasne. 
_______________________________________________________________
Słaby ten rozdział, ale no jakoś tak się napisało. Sorka za te głupoty i zachęcam do komentowania. 

6 komentarzy:

  1. Ten rozdział nie jest słaby!
    Nawet tak nie mów!
    Bardzo mi się podoba! :D
    Tom jaki troskliwy, ciekawe czy sprawdzi się w roli ojca. xd
    Świetny rozdział! ^^
    Pisz szybko następny! :*****************

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj nie wiadomo czy on jeszcze zostanie tym ojcem ;)

      Usuń
  2. Super rozdział :)
    nie jest słaby ani głupi !!
    pisz szybko następny

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział nie jest słaby :* Pisz kolejny

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam to!!!!
    I czekam na więcej ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Super blog !! Pozdrawiam : * - z glitwerów

    OdpowiedzUsuń