środa, 13 czerwca 2012

~ Podziękowanie.

Dziękuje wam, że czytaliście moje opowiadanie. Końce pisać tego z :
7.600 wejściami.
16  obserwujących
201 - komentarzami ;P
i 51 postami. :) Dziękuje wam wszystkim i kocham was za to! Dziękuje i mogę tylko zaprosić na czytanie mojego własnego drugiego opowiadania :*
http://muzykajestpotrzebnadozycia.blogspot.com/ zapraszam :* I dziękuje wam za wszystko. Nie mogę być niezadowolona ;P

poniedziałek, 11 czerwca 2012

~ Rozdział 50.

Wyszłam z pokoju. Tom poszedł w kierunku dużego pokoju, bo tam zostawił swój telefon. Ja krzyknęłam na cały dom mówiąc, że idę do sklepu o napoje. Wszyscy się zgodzili. Ja poszłam na korytarz. Ubrałam buty, wzięłam pieniądze i wyszłam domu. Do sklepu szłam jakieś 10 minut. Weszłam do niego. Poszłam bez zastanowienia do stoiska z napojami. Chwyciłam coca-cole, Icta, sprite i fantę. Podeszłam do kasy.  Kasjerka skasowała napoje. Poprosiłam ją o reklamówkę. Dała mi mi ją. Ja spakowałam napoje do siatki, zapłaciłam i wyszłam ze sklepu. Mijałam sklep z butami i lodziarnię. Byłam już przy pasach. Wyszłam na drogę, po rozejrzeniu się czy nic nie jedzie. Nic nie jechało, więc wyszłam. Na środku drogi urwała mi się reklamówka i wypadły napoje. Chciałam szybko zebrać, lecz to nie nastąpiło. Z naprzeciwka jechało auto z dużą prędkością. Osoba w nim nie wyhamowała i wjechała we mnie. 

OPOWIADA TOM.

Mija już 30 minut i Pauliny nie ma nadal w domu. Minęło kolejne 30 minut i jej nadal nie ma. Przyjechała pizza. Otworzyłem drzwi. Zapłaciłem i zemknęłam je. Poszedłem do kuchni. Położyłem ją na stole.  Nagle zaczął dzwonić mój telefon. Na wyświetlaczu pokazała mi się Paulinka <3 . Jak najszybciej odebrałem.
- Halo. - powiedziałem.
- Halo, czy po drugiej stronie pan Tom Parker? - zapytał doktor ze szpitala w Londynie.
- Tak, To ja. Co się stało? - zapytałem bojąc się co odpowie.
- Chcemy z przykrością stwierdzić, że pani dziewczyna Paulina leży na ostrym dyżurze u nas w szpitalu. 
- Jezu! Jak to możliwe!? Co się takiego stało? - zapytałem, chodząc po pokoju ze wściekłością. 
- Wjechał w nią samochód. Ma wstrząs mózgu i obawiam się, że z tego nie wyjdzie. - powiedział doktor  delikatnym głosem.
- Matko boska! Czy mogę przyjechać? - zapytałem się ubierając buty.
- Oczywiście.
- Dziękuje, do widzenia.  - pożegnałem się. 
Szybko ubrałem buty i kurtkę. Na schodach zobaczył mnie Max. Zapytał gdzie idę. Powiedziałem mu o całym zdarzeniu. Ten powiedział każdemu w domu i wszyscy razem pojechaliśmy do szpitala. Na recepcji powiedziano nam w jakiej sali leży Paulina.  Jak najszybciej pobiegliśmy do niej. Gry ją zobaczyłem na mojej twarzy pojawił się wyraźny smutek. Maja z Jamesem wyszli z pokoju. Maja nie mogła tego znieść.  Podszedłem bliżej Pauliny.
- Dlaczego! Dlaczego ty! - zaczepem się użalać.
- Tom, trudno. Widocznie los tak chciał. - dziewczyna powiedziała i po 5 minutach ją straciłem. Umarła. Zaczęłam płakać! Wyć na cały szpital! Chłopaki jakimś cudem wynieśli mnie z niego i pojechaliśmy do domu. Weszłam do niego. Zdjąłem z siebie kurtkę i buty. Jak najszybciej poszedłemdo sypialni mojej i mojej byłej dziewczyny, która w tym momencie patrzyła mnie z góry. Nagle wszedł Max.
- Tom...
- Wynoś się! - krzyknąłem.
- Chłopie weź się w garść! Macie przecież dziecko...
- Wiem! I co! Przecież ja go sam jakoś nie wychowam. - powiedział spuszczając głowę w dół. 
- Pomożemy ci. Masz się nie martwić. - powiedział.
- Dobrze. 

TYDZIEŃ PÓŹNIEJ. OPOWIADA TOM.

Postanowiłem pochować Paulinę. Wszyscy mi w tym pomogli. Nie chciałem być za długo na pogrzebie ponieważ gdy tam stałem chciało mi się płakać. Spoglądając na rodziców Pauliny rozpaczali i to bardziej ode mnie. Nie dziwiłem im się. Było mi tak samo smutno jak im. Postanowiłem wychować syna i cieszyć się resztą życia. 

_____________________________________________________________

Mam nadzieję, że spodobał się wam straszny i smutny OSTATNI rozdział tego oto opowiadania. Szkoda, że akurat go kończę, ale jeszcze raz zapraszam na mojego nowego bloga także z The Wanted :*  http://muzykajestpotrzebnadozycia.blogspot.com/ . Zapraszam i co zachęcam do komentowania. Dziękuje wam wszystkim, że go czytaliście. Nie będę się z wami żegnać, bo i tak cały czas jestem z wami :* .


 

 

sobota, 9 czerwca 2012

~ Zachęta.

Zapraszam na mojego drugiego bloga :) http://muzykajestpotrzebnadozycia.blogspot.com/ . Zachęcam :)

czwartek, 7 czerwca 2012

~ Rozdział 49.


Ja pomogłam Maxowi w zakupach. Chwyciłam od niego parę toreb i wózek. Włożyłam do niego torby i zaprowadziłam do pokoju małego. Będąc w jego pokoju wyjęłam z wózka torby i położyłam je na łóżku, a wózek odstawiłam w kąt. Chwyciłam jedną torbę, w której były ciuszki małego. Podeszłam do szafki i zaczęłam rozkładać ubranka. Skończyłam je rozkładać i odłożyłam pustą torbę. Nagle do pokoju wszedł Max. Ledwo co trzymał się na nogach. Ręce miał całe zapełnione torbami. Podeszłam do niego i chwyciłam parę od niego. Położyłam je na kanapie.
- Więcej kupić nie mogliście? - powiedziałam z lekką pogardą.
- Te skargi proszę kierować do Toma. - zaśmiał się.
- Coś tak sądzę. - zaśmiałam się.
- No sama widzisz. Ja tylko pomagałem w noszeniu toreb i z doborem kolorów.
- Ja myślę!
- To Tom chciał tyle kupić. Nie ja. Ja tylko mu pomagałem.
- Dobrze, dobrze. Powtarzasz się, pomóż mi z tymi torbami. - powiedziałam.
-Dobrze. - odpowiedział i chwyciła za torbę. 
Praca zajęła nam jakieś 30 minut. Wszystko wyglądało dobrze. Wychodząc z pokoju usłyszałam wołanie Toma. Zeszłam ma dół po schodach i skierowałam sie do kuchni. Weszłam do pokoju, usiadłam na krześle przy stole. Tom postawił mi tależ na stole i kazał jeść. 
- Ty idioto nie lubię dżemu! - krzyknęłam odsuwając talerz.
- Nic innego nie było! - powiedział. 
- Oj, kłamiesz! - powiedziałam, wstałam. Podeszłam do szafki. Otworzyłam drzwi i wyjęłam słoik z nutellą. 
- I co?! - zaczęłam wymachiwać słoikiem. 
- Ale ja go nie widziałem. - zaczął kręcić oczami. 
- Kłamczuch. - odstawiłam słoik na stół. 
- Ale ja nie wiedziałem. - powiedział.
- Ty cholero! - krzyknęłam i spojrzałam na talerz z naleśnikami, które brał Max. 
- Co ty se robisz? - zapytał Tom.
- Bierz i uciekaj! - powiedziałam. 
- Ja ci dam uciekaj. - powiedział Tom i podszedł do mnie. 
- Niech je, jeśli jest głodny. - powiedziałam.
- Właśnie na razie. - odpowiedział Max i wyszedł z pokoju.
- No dobra. To co jemy? - zapytał Thomas.
- Pizze. - powiedziałam.
- Dobrze zamówię. - powiedział chłopak, a ja wyszłam. 
____________________________________________________________
Może mało ale ważne, że jest.  Od razu mówię, że jest to przed ostatni rozdział. W ostatnim będzie klęska! Dowiecie się jaka. ;) Przepraszam za małą ilość. Zachęcam do komentowania :* .

sobota, 2 czerwca 2012

~ Rozdział 48.

Spałam i śniłam o wielu rzeczach. Nagle to wszystko przerwał mi płacz dziecka. Otworzyłam oczy i wstałam z kanapy. Podeszłam do łóżeczka Jamesa i wyjęłam go z niego. Trzymając go na rękach usiadłam na kanapie. Zaczęłam wpatrywać się w jego oczy i wyniosłam z tego, że ma oczy po Tomie. Kochałam się wpatrywać w jego oczyska. Kocham je. W tym momencie do pokoju weszła Maja.
- Maja zajmiesz się przez chwilę? - zapytałam.
- A czemu? Jeśli mogę wiedzieć...
- Chcę pójść do ubikacji, nie bój się zaraz go od ciebie wezmę. Nie martw się. - powiedziałam wstając i dałam  Jamesa Majce.
- Dobrze.
Ja wyszłąm z pokoju i skierowałam się w stronę łazienki. Zrobiłam to co miałam zrobić i poszłam do pokoju dziecka. Niestety nie zastałam tam Majki z Jamesem, więc zaczęłam ich szukać. Poszłam do kuchni i tam też nikogo nie było. Usłyszałam jakieś głosy z pokoju gościnnego. kierowałam się w jego stronę i tam zobaczyłam wszystkich. Zobaczyłam Sevva, który słodko bawił się  z Jamesem. Usiadłam na kanapie koło Justyny. 
- Ej, gdzie jest Max z Tomem? - zapytałam.
- A, nie wiem. - powiedziała Justyna.
- Wiecie, że ja też nie wiem. - powiedział Sevv. 
- Cholera jasna. Gdzie oni się podziewają...- powiedziałam, a w momencie słychać było trzask drzwi. Ja wstałam i wyszłam z pokoju gościnnego i poszłam na korytarz. Do domu przyszli Max z Tomem. W rękach mieli torby, a za Maxem coś stało.  Starałam sie zobaczyć co to jest. Niestety Max stawał tak, że nie widziałam tego.
- Gdzieś ty się podziewał. -powiedziała podchodząc do niego i dając buziaka w policzek.
- Ja z Maxem poszliśmy na małe zakupy. - powiedział Tom.
- Mogłeś powiedzieć! - powiedziała.
- Nie chciałem cię budzić. - powiedział i zaczarował oczami.
- Oj ty! Twoje oczy to słodycz. Nie czaruj tylko pokazuj co tam masz. - powiedziała i zaśmiałam się.
-Ciuszki dla małego, jakieś zabawki, wózek, nosidełko i fotelik do auta. - powiedział Tom wykładając każda z rzeczy.
- Ta rozpieszczenie! - zaśmiał się z pogarda Max.
- Aham. Podziękuje wam, ale ja jestem głodna! - krzyknęłam po tym jak zaburczało mi w brzuchu.
- A czym ma mnie poinformować ta wiadomość. - powiedział Tom.
- Masz mi zrobić naleśniki! - powiedziałam i tupnęłam nogę.
- Hahahaha, chyba śmieszna jesteś! - powiedział.
- Oj proszę! - podeszłam do niego i zaczęłam go czarować.
- No nie mogę oprzeć się twoich kocich zielonych oczy, no dobrze zaraz ci zrobię. - powiedział, pocałował mnie w usta i odszedł.
________________________________________________________________
Sorry, że tak mało ale niestety nie zapisało mi się. Niestety moje mama miała bulwersa i nie mogłam dokończyć pisania ;( . Zachęcam do komentowania. Jeszcze raz sorry. :*