Opowiadanie o fankach i zespole.
czwartek, 19 lipca 2012
Zapraszam ;*
Wiem, że to dziwne ponieważ nic nie pisałam ale chcę tylko zareklamować moją i mojej przyjaciółki bloga z imaginami z The Wanted :* http://imaginy-o-the-wanted.blogspot.com/ PROSZĘ ZOBACZCIE PRZYNAJMNIEJ :*
środa, 13 czerwca 2012
~ Podziękowanie.
Dziękuje wam, że czytaliście moje opowiadanie. Końce pisać tego z :
7.600 wejściami.
16 obserwujących
201 - komentarzami ;P
i 51 postami. :) Dziękuje wam wszystkim i kocham was za to! Dziękuje i mogę tylko zaprosić na czytanie mojego własnego drugiego opowiadania :*
http://muzykajestpotrzebnadozycia.blogspot.com/ zapraszam :* I dziękuje wam za wszystko. Nie mogę być niezadowolona ;P
7.600 wejściami.
16 obserwujących
201 - komentarzami ;P
i 51 postami. :) Dziękuje wam wszystkim i kocham was za to! Dziękuje i mogę tylko zaprosić na czytanie mojego własnego drugiego opowiadania :*
http://muzykajestpotrzebnadozycia.blogspot.com/ zapraszam :* I dziękuje wam za wszystko. Nie mogę być niezadowolona ;P
poniedziałek, 11 czerwca 2012
~ Rozdział 50.
Wyszłam z pokoju. Tom poszedł w kierunku dużego pokoju, bo tam zostawił swój telefon. Ja krzyknęłam na cały dom mówiąc, że idę do sklepu o napoje. Wszyscy się zgodzili. Ja poszłam na korytarz. Ubrałam buty, wzięłam pieniądze i wyszłam domu. Do sklepu szłam jakieś 10 minut. Weszłam do niego. Poszłam bez zastanowienia do stoiska z napojami. Chwyciłam coca-cole, Icta, sprite i fantę. Podeszłam do kasy. Kasjerka skasowała napoje. Poprosiłam ją o reklamówkę. Dała mi mi ją. Ja spakowałam napoje do siatki, zapłaciłam i wyszłam ze sklepu. Mijałam sklep z butami i lodziarnię. Byłam już przy pasach. Wyszłam na drogę, po rozejrzeniu się czy nic nie jedzie. Nic nie jechało, więc wyszłam. Na środku drogi urwała mi się reklamówka i wypadły napoje. Chciałam szybko zebrać, lecz to nie nastąpiło. Z naprzeciwka jechało auto z dużą prędkością. Osoba w nim nie wyhamowała i wjechała we mnie.
OPOWIADA TOM.
Mija już 30 minut i Pauliny nie ma nadal w domu. Minęło kolejne 30 minut i jej nadal nie ma. Przyjechała pizza. Otworzyłem drzwi. Zapłaciłem i zemknęłam je. Poszedłem do kuchni. Położyłem ją na stole. Nagle zaczął dzwonić mój telefon. Na wyświetlaczu pokazała mi się Paulinka <3 . Jak najszybciej odebrałem.
- Halo. - powiedziałem.
- Halo, czy po drugiej stronie pan Tom Parker? - zapytał doktor ze szpitala w Londynie.
- Tak, To ja. Co się stało? - zapytałem bojąc się co odpowie.
- Chcemy z przykrością stwierdzić, że pani dziewczyna Paulina leży na ostrym dyżurze u nas w szpitalu.
- Jezu! Jak to możliwe!? Co się takiego stało? - zapytałem, chodząc po pokoju ze wściekłością.
- Wjechał w nią samochód. Ma wstrząs mózgu i obawiam się, że z tego nie wyjdzie. - powiedział doktor delikatnym głosem.
- Matko boska! Czy mogę przyjechać? - zapytałem się ubierając buty.
- Oczywiście.
- Dziękuje, do widzenia. - pożegnałem się.
Szybko ubrałem buty i kurtkę. Na schodach zobaczył mnie Max. Zapytał gdzie idę. Powiedziałem mu o całym zdarzeniu. Ten powiedział każdemu w domu i wszyscy razem pojechaliśmy do szpitala. Na recepcji powiedziano nam w jakiej sali leży Paulina. Jak najszybciej pobiegliśmy do niej. Gry ją zobaczyłem na mojej twarzy pojawił się wyraźny smutek. Maja z Jamesem wyszli z pokoju. Maja nie mogła tego znieść. Podszedłem bliżej Pauliny.
- Dlaczego! Dlaczego ty! - zaczepem się użalać.
- Tom, trudno. Widocznie los tak chciał. - dziewczyna powiedziała i po 5 minutach ją straciłem. Umarła. Zaczęłam płakać! Wyć na cały szpital! Chłopaki jakimś cudem wynieśli mnie z niego i pojechaliśmy do domu. Weszłam do niego. Zdjąłem z siebie kurtkę i buty. Jak najszybciej poszedłemdo sypialni mojej i mojej byłej dziewczyny, która w tym momencie patrzyła mnie z góry. Nagle wszedł Max.
- Tom...
- Wynoś się! - krzyknąłem.
- Chłopie weź się w garść! Macie przecież dziecko...
- Wiem! I co! Przecież ja go sam jakoś nie wychowam. - powiedział spuszczając głowę w dół.
- Pomożemy ci. Masz się nie martwić. - powiedział.
- Dobrze.
TYDZIEŃ PÓŹNIEJ. OPOWIADA TOM.
Postanowiłem pochować Paulinę. Wszyscy mi w tym pomogli. Nie chciałem być za długo na pogrzebie ponieważ gdy tam stałem chciało mi się płakać. Spoglądając na rodziców Pauliny rozpaczali i to bardziej ode mnie. Nie dziwiłem im się. Było mi tak samo smutno jak im. Postanowiłem wychować syna i cieszyć się resztą życia.
_____________________________________________________________
Mam nadzieję, że spodobał się wam straszny i smutny OSTATNI rozdział tego oto opowiadania. Szkoda, że akurat go kończę, ale jeszcze raz zapraszam na mojego nowego bloga także z The Wanted :* http://muzykajestpotrzebnadozycia.blogspot.com/ . Zapraszam i co zachęcam do komentowania. Dziękuje wam wszystkim, że go czytaliście. Nie będę się z wami żegnać, bo i tak cały czas jestem z wami :* .
sobota, 9 czerwca 2012
~ Zachęta.
Zapraszam na mojego drugiego bloga :) http://muzykajestpotrzebnadozycia.blogspot.com/ . Zachęcam :)
czwartek, 7 czerwca 2012
~ Rozdział 49.
Ja pomogłam Maxowi w zakupach. Chwyciłam od niego parę toreb i wózek. Włożyłam do niego torby i zaprowadziłam do pokoju małego. Będąc w jego pokoju wyjęłam z wózka torby i położyłam je na łóżku, a wózek odstawiłam w kąt. Chwyciłam jedną torbę, w której były ciuszki małego. Podeszłam do szafki i zaczęłam rozkładać ubranka. Skończyłam je rozkładać i odłożyłam pustą torbę. Nagle do pokoju wszedł Max. Ledwo co trzymał się na nogach. Ręce miał całe zapełnione torbami. Podeszłam do niego i chwyciłam parę od niego. Położyłam je na kanapie.
- Więcej kupić nie mogliście? - powiedziałam z lekką pogardą.
- Te skargi proszę kierować do Toma. - zaśmiał się.
- Coś tak sądzę. - zaśmiałam się.
- No sama widzisz. Ja tylko pomagałem w noszeniu toreb i z doborem kolorów.
- Ja myślę!
- To Tom chciał tyle kupić. Nie ja. Ja tylko mu pomagałem.
- Dobrze, dobrze. Powtarzasz się, pomóż mi z tymi torbami. - powiedziałam.
-Dobrze. - odpowiedział i chwyciła za torbę.
Praca zajęła nam jakieś 30 minut. Wszystko wyglądało dobrze. Wychodząc z pokoju usłyszałam wołanie Toma. Zeszłam ma dół po schodach i skierowałam sie do kuchni. Weszłam do pokoju, usiadłam na krześle przy stole. Tom postawił mi tależ na stole i kazał jeść.
- Ty idioto nie lubię dżemu! - krzyknęłam odsuwając talerz.
- Nic innego nie było! - powiedział.
- Oj, kłamiesz! - powiedziałam, wstałam. Podeszłam do szafki. Otworzyłam drzwi i wyjęłam słoik z nutellą.
- I co?! - zaczęłam wymachiwać słoikiem.
- Ale ja go nie widziałem. - zaczął kręcić oczami.
- Kłamczuch. - odstawiłam słoik na stół.
- Ale ja nie wiedziałem. - powiedział.
- Ty cholero! - krzyknęłam i spojrzałam na talerz z naleśnikami, które brał Max.
- Co ty se robisz? - zapytał Tom.
- Bierz i uciekaj! - powiedziałam.
- Ja ci dam uciekaj. - powiedział Tom i podszedł do mnie.
- Niech je, jeśli jest głodny. - powiedziałam.
- Właśnie na razie. - odpowiedział Max i wyszedł z pokoju.
- No dobra. To co jemy? - zapytał Thomas.
- Pizze. - powiedziałam.
- Dobrze zamówię. - powiedział chłopak, a ja wyszłam.
____________________________________________________________
Może mało ale ważne, że jest. Od razu mówię, że jest to przed ostatni rozdział. W ostatnim będzie klęska! Dowiecie się jaka. ;) Przepraszam za małą ilość. Zachęcam do komentowania :* .
Subskrybuj:
Posty (Atom)